niedziela, 18 grudnia 2016

Chapter 1



Światła Hogwartu zawsze działały na nią kojąco, jednak tego wieczora nic nie mogło jej uspokoić. Zawsze pod koniec uczty powitalnej wymykała się z zamku na nocny spacer po błoniach, i w tej chwili nie mogła się tego doczekać. W swoim piętnastoletnim życiu nabawiła się wielu tradycji, jednak żadna nie mogła równać się z tą adrenaliną, gdy po raz pierwszy w każdym nowym roku szkolnym łamała chyba z 15 punktów szkolnego regulaminu za jednym zamachem. I co najlepsze- fanfary proszę- *dumdumdumdummmm* jeszcze ani razu jej nie złapano! Wiele razy odbywała szlaban za inne rzeczy, na przykład za rozlanie zielonej mazi chichotu na korytarzu, za rzucenie na pierwszoroczniaków kupy łajna, za podlanie dyni Hagrida eliksirem ciągłego kichania, za...
Ej stop! Nie sposób wyliczyć jej wszystkich wybryków na jednej stronie. Dlatego kontynuujmy.
Gdy zobaczyła go dziś, jak śmiał się, rozmawiał, zwykłym, a zarazem niezwykłym gestem przeczesywał palcami swoje niesamowicie jasne włosy, poczuła, jak jej serce przestaje bić. Brakowało jej tchu, i czuła, że jeśli za chwilę nie znajdzie się na świeżym powietrzu, zemdleje. 
Brzmi to jak z jakiejś taniej telenoweli.
Chłopak miał azjatyckie korzenie, co wiązało się z lekko skośnymi oczami. Jego tęczówki miały kolor płynnego złota. Usta były w kolorze różanym. 
Taka była prawda, ale Cedrella Malfoy nic nie mogła na to poradzić. Ten jeden ślizgon sprawiał, że miała ochotę dać sobie w twarz. Albo skoczyć z wierzy astronomicznej. Whatever
Przez niego czuła się jednocześnie wściekła, pełna energii, zrozpaczona i radosna. Przez niego jej cały świat stawał na głowie. Przez niego jej granatowe oczy błyszczały, a krwistoczerwone wargi zagryzały się ze zdenerwowania. Miała ochotę krzyczeć ze złości i skakać z radości. 
Łał, nie czuję że rymuję. - mruknęła w myślach dziewczyna, machając palcem nad czekoladową babeczką, której lukier zmienił kolor  z czarnego na złoty. Cedrella westchnęła zrezygnowana.  Tego wieczoru nawet słodycze, które kochała nad życie nie poprawiały jej humoru. Spojrzała na swoją przyjaciółkę Rose, która pochylała się nad jakimś mugolskim romansidłem. Weasley była tak zafascynowana fabułą, że nie zauważyła, że końcówki jej ognistorudych loków zamoczyły się w soku dyniowym. Oczy w kolorze migdałów uważnie śledziły tekst.
Blondynka przewróciła oczami. Nie rozumiała tej fascynacji przyjaciółki nad książkami. Wystarczyło jej, że musiała czytać do napisania esejów. Więcej styczności z tymi papierowymi potworami mieć nie musiała, dziękuję bardzo.
W tej chwili Dyrektor Mcgonagal klasnęła w dłonie, a jedzenie ze wszystkich czterech stołów zniknęło. Gdy tylko przemówienie profesorki o tym, że wszyscy powinni być jednością i pamiętać o blablabla, dobiegło końca, wszyscy zerwali się z miejsc i zaczęli wychodzić z sali, powodując jeszcze większy hałas niż ten, który był podczas jedzenia. Alex wstała, rzuciła ostatnie spojrzenie w stronę Leondre Notta i  wmieszała się w tłum. 
~~
Lekki wiaterek kołysał falbankami jej ciemno granatowej spódniczki. W ciągu kilkuminutowego spaceru u progu drzew gryfonka przekonała się, iż zwykły szkolny mundurek nie jest najlepszym ubiorem na nocną, jesienną przechadzkę na dworze. Ciemność przenikała świat dookoła, a zimno przenikało przez cienką, białą koszulę, którą  Cedrella miała na sobie. Podeszwy jej czerwonych conversów cichutko stąpały po trawie. Mimo to nie temperatura była najgorsza w tym wszystkim, a fakt, iż nasza blondyneczka miała śmiertelny lęk przed ciemnością. I w swoim piętnastoletnim móżdżku wydedukowała sobie, że jeśli będzie z nim walczyć na wszelkie sposoby- w końcu zdobędzie upragnioną nieustraszoność.
Ale, jak możecie się domyślić, nie dawało to żadnych efektów i dlatego nasza bohaterka ściskała dłonie ze zdenerwowania i cicho nuciła pod nosem. W pewnej chwili dziewczyna usłyszała trzask, a potem stłumiony, złowieszczy chichot, ale zdecydowanie szła dalej. Gdy trzaski powtórzyły się kilkakrotnie, Alex stwierdziła że ma w dupie ten głupi pomysł pokonywania strachu.  Dziewczyna odwróciła się na pięcie, i wszystko byłoby okay, gdyby nie to, że przestrzeń przed nią nie była pusta. Alex pisnęła cicho, i zrobiła kilka kroków w tył, jednak, jak to bywa w tanich telenowelach, potknęła się o kamyk i gwałtownie, machając rękami poleciała do tyłu. Na szczęście, a może nieszczęście, na miejscu był nasz książę na białym ośle, a także, sprawca całego zamieszania. O, i był też Albus Potter, ale on na razie jest nieważny. Tak więc, oto jak stało się, że nasza mała blondyneczka wylądowała w ramionach swojego crusha, patrząc mu głęboko w oczy i tracąc dech w piersiach.  
~~~~
Jak widzicie, na blogu pojawił się 1 rodział opowiadania! Poznajemy w nim nieco Cedrellę, odważną i śliczną z wierzchu, a bojaźliwą w środku i Leondre, ślizgońskiego księcia na białym ośle. Co wyniknie z tej sytuacji? Zobaczymy!
Komentujcie! 
Aisuku

2 komentarze:

  1. Nieźle! Cedrella już mi się podoba, tylko dziwi mnie to nieco odmienne imię? Haha, książe na białym ośle xD
    Czekam na następny rodział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Już czakam na next!!
    Lenka

    OdpowiedzUsuń

Czekam na szczere komentarze! Usuwam spam. Chętnie wpadnę na wasze blogi/opowiadania!
Aisuku

.
.
.
.
.
.
template by oreuis